Niepamięć po kujawsku

Źródło: filmweb.pl

Po powitalnym poście pora ruszyć z kopyta i zacząć działać. Mojego bloga rozpoczynam więc „regionalnym przysmakiem” zwanym Kujawiak, choć z  Kujawami jest tylko związany nazwą. Ale o tym więcej powie Stefan. Ja natomiast zacznę od czegoś co lubię, czyli od filmu Science Fiction. Tak - na ruszt wrzucam „Niepamięć”. Dlaczego taki zestaw? Ano dlatego, że najlepiej utracić pamięć pijąc Kujawiaka.



Naszego  kujawiaczka sączyłem razem ze Stefanem(niestety nie ma go na zdjęciu - wyjechał na delegację do Kambodży) przy wspaniałych gonitwach Toma Cruise, który przez cały film próbował sobie przypomnieć kim jest. My razem ze Stefanem chcielibyśmy iść w druga stronę, czyli jak najszybciej zapomnieć o tym, że piło się ten „wspaniały” trunek.




„Kujawiak”(Grupa Żywiec) jest łudząco podobny do Kasztelana(zmienili tylko ludka i kolor). Puszka informuję nas o tym, że piwo niepasteryzowane, jasne, alk. 4,7 %. Skład(klasycznie w takich trunkach): zawiera słód jęczmienny i jęczmień – na tym koniec suchych statystyk.
Przejdźmy do degustacji a więc: Stefan bełkocze pod nosem, że piwo jest klarowne, pieniące(na dwa palce!), ale niestety szybko tą wyśmienitą piankę traci. Nagazowane, bąbelkowate – o dziwo! Kolorek ma złotawy – nic nowego. Zapach ledwie wyczuwalny, nie intensywny.  Stefan mówi, że nie wali tak piwskiem, jak to zazwyczaj wali. Smak z każdym łykiem coraz bardziej gorzki. Gorzki jak relacja głównego bohatera ze swoją ukochaną… jedną z ukochanych.. Czas na finał, piwo kosztuje coś koło 2 zł. Ja kupiłem go w 4 - paku i kosztował prawie 9 złotych. Za taką cenę spokojnie można się w gorący dzień uraczyć tym trunkiem. Jednak dla bardziej wytrawnego smakosza to piwo będzie jednym z wielu. Stefan ocenia piwo na 4/10. Teraz ja! – krzyczę w oddali.

Przeciwieństwem tego piwa jest film Niepamięć z Tom’em Cruise’m w roli głównej. Film opowiada o ostatnich ludziach na Ziemi, którzy „serwisują” drony i pilnują, aby woda pozyskana z ziemi, trafiała na kolonizowany Tytan – jeden z księżyców Saturna. Ostatniej ostoi ludzkości. Jednak im dalej fabuła filmu się rozwija, tym nasz bohater jest bliżej prawdy. Ma dziwne sny, co chwilę śni mu się jedna i ta sama osoba. Pewnego dnia zauważa, że w atmosferę Ziemi spada statek. Okazuje się, że to ludzie. Dokonuje tam odkrycia. Osoba ze snów znajduje się w tym statku. Ratuje ją. Powoli odnajduje prawdę i dowiaduje się kim jest.
W filmie występuje dużo odwołań. Między innymi do Matriksa, Moon czy Odysei kosmicznej. Znajdziemy tam wspaniałe widoki rodem z najlepszych filmów sf. Warto spojrzeć też na kostiumy bohaterów i futurystyczne pojazdy. Całość zwieńczona jest dobrą ścieżką dźwiękową. Osobiście mogę polecić ten film każdemu, kto lubi dobrą rozrywkę i przede wszystkim dobre kino sf. Moja ocena: 7/10.

Czy wybierzecie taki zestaw na wieczór? To zależy od was. Ja polecałbym lepszy trunek. A jak wiadomo im lepszy trunek i film, tym wieczór staje się milszy.

0 komentarze:

Prześlij komentarz